Historie z życia wzięte

Cześć

           Wiem bardzo długo się nie odzywałam, ale przygotowania do matury praktycznie pochłaniają cały mój czas. Ten wpis pisze już od stycznia, gdy wszyscy byli murem za Owsiakiem. Każdy pamięta tą historię. Minęło sporo czasu jednak ten wpis tez wymagał pewnego przygotowania ponieważ, musiałam zebrać pewne informacje i tak jak w tytule wpisu to będą historie ludzi, którzy żyją dzięki Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy.



            Moją historię z WOŚP już znacie, ale później jeszcze o niej wspomnę. Pomysł na powstanie tego wpisu przyszedł, podczas gdy przeglądałam Instagrama i po tej całej akcji wszyscy dodawali zdjęcia i historię jak im pomógł sprzęt od WOŚP z hasztagiem #muremzaowsiakiem. Napisałam do paru osób z pytaniem czy podzieliliby się szerzej swoją historią związaną w jaki sposób pomógł im sprzęt od WOŚP. W całej akcji pomogła mi @julia.scibisz dziękuję jej bardzo za to oraz za odzew z waszej strony, ponieważ wielu z Was udostępniło informacje o tym, ze szukam osób, którym pomógł sprzęt od WOŚP i trochę tych historii znalazłam, przechodząc do historii zacznę od swojej.
          W 1999 roku WOŚP grał już siódmy raz. Na świat przyszłam 27 lutego 1999 roku i tutaj zaczyna się moja historia z WOŚP. Ta historia, tak jak i pozostałe pokażą, że gdyby nie sprzęt od WOŚP to moglibyśmy nie przeżyć. Moja historia zaczęła się 6 tygodni przed planowanym terminem porodu, moja mama dowiedziała się, że mam hipotrofie płodu (w skrócie przestałam rosnąć). Później przy badaniu w szpitalu okazało się, że oprócz tego, iż nie rosnę to zaczęło zanikać mi tętno. Lekarze, aby ratować moje życie postanowili o natychmiastowym przerwaniu ciąży. Gdy przyszłam na świat 27 lutego 1999 roku ważyłam 2000 gram, mierzyłam 48 centymetrów i dostałam 7/10 punktów w skali Apgar. Trafiłam do inkubatora i miałam podawany tlen. Jak się dowiedziałam inkubator i tak naprawdę cały sprzęt, którym byłam badana (tzn. słuch, wzrok itp.) był zakupiony przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. I to cała moja historia.

       Pozostałe historię: 

  Historia od p. Agnieszki

13 lat temu gdy jej siostra była w szpitalu. Miała mieć zwykły zabieg gastroskopii z biopsją. Niestety okazało się, że wycięli jej za duży kawałek do badań i dostała krwotoku, gdy lekarz zareagował było już bardzo źle, dzięki pompom zakupionym przez WOŚP lekarze uratowali jej życie. A 4lata temu jej siostrzeniec był wcześniakiem  i sprzęt  od WOŚP trzymał go przy życiu.

  Historia od p. Agaty

Nasza historia jest pewnie taka jak wiele innych - pisze pani Agata. Pani Agata urodziła Laurę w 31 tygodniu ciąży w Szpitalu Klinicznym na Ligocie w Katowicach tam, najprawdopodobniej po raz pierwszy miała styczność ze sprzętem ufundowanym przez WOŚP. Cały oddział neonatologii był oklejony serduszkami orkiestry. Widziałam też kilka aparatów USG z logiem WOŚP - wspomina pani Agata. Tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy ilu osobom pomógł Owsiak, ponieważ nie wszystko widać, nie wszystkiego możemy dotknąć czy zrobić zdjęcia - podsumowuje pani Agata

Historia od p. Patrycji

Urodziłam się 25 stycznia 2001 roku, jako zdrowe dziecko poprzez cesarskie cięcie. Jednak po kilku dniach okazało się, że choruję na żółtaczkę. Wiem, że choruję na to wiele małych dzieci. Jednak lekarka, która przyszła do mojej mamy powiedziała, że sytuacja jest beznadziejna. Moja mama przepłakała całą noc. Rano weszła do niej pielęgniarka, która powiedziała, że z tak nowoczesnym sprzętem jaki jest teraz w szpitalu, to na pewno wszystko dobrze się skończy. Tak też było, leżałam ponad dwa tygodnie w inkubatorze ufundowanym przez WOŚP. Byłam badana nowoczesnym sprzętem, zostałam wyleczona i byłam już całkiem zdrowym dzieckiem. Było to w roku 2001, więc gdyby nie WOŚP mogłoby być różnie, ponieważ szpitale nie były wtedy tak nowocześnie wyposażone. Teraz jestem już dorosłą dziewczyną, przez te osiemnaście lat kilka razy zdarzyło mi się przebywać w szpitalu i za każdym razem widziałam jak wiele dla szpitala robi WOŚP. Dlatego całym sercem popieram fundację i pana Jurka. Wiem , że jest wiele żyć do uratowania - mówi pani Patrycja
Historia od p. Anity

Nikodem urodził się w 30 tygodniu ciąży przez nerwy oraz infekcję. W 27 tygodniu odeszły mi wody, a w równym 30 tygodniu nagła cesarka z powodu odklejającego się łożyska. Przez pierwsze chwilę oddychał sam, później został podłączony do sprzętu z WOŚP wspomagającego oddychanie. Miesiąc czasu spędził w sprzęcie oznakowanym logo WOŚP - wspomina pani Anita



Historia od p. Kai

 Mi sprzęt WOŚP pomógł jako niemowlakowi (23lata temu). Urodziłam się jako wcześniak. Gdyby nie sprzęt ufundowany przez fundację Jurka Owsiaka nie byłoby mnie tutaj teraz. Za wiele nie wiem i tym bardziej nie pamiętam, ale mama zawsze mówiła, że to dzięki niemu i dzięki sprzętowi zakupionemu przez WOŚP - mówi o swojej historii Kaja. Dodatkowo niedawni z córką byłam w szpitalu. Niestety nie było wolnego pokoju z łóżkiem dla matki. Na noc pielęgniarka przyniosła mi właśnie fotel, który także ufundowany przez fundację WOŚP. Byłam wtedy taka wdzięczna zarówno pielęgniarkom jak i Jurkowi, bo dzięki niemu nie musiałam zostawiać córki w szpitalu i nie musiałam w nocy siedzieć na twardym plastikowym krzesełku - wspomina Kaja

Historia od p. Kasi

Wojtuś w inkubatorze od WOŚP. Urodzony w 28 tygodniu ciąży z powodu odklejającego się łożyska. Ważył kilogram i 37 centymetrów. Gdyby nie sprzęt z serduszkiem WOŚP nie byłoby go teraz z nami - wspomina historię swojego brata Kasia

Historia od p. Agnieszki

To był przepiękny słoneczny dzień ostatniego dnia kwietnia 2013 roku. W powietrzu pachniało majówką, grillem, spotkaniami z przyjaciółmi. Jednakże mój cel na ten długi weekend był całkowicie inny. Wiedziałam, że dziś go poznam. Mojego malutkiego synka. Mojego pierworodnego. Drżałam o niego przez całą ciążę, ponieważ poprzednia ciąża nie dotrwała nawet do 7 tygodnia. Wzięliśmy torbę i pojechaliśmy do szpitala. Mijał 40 tydzień. To dziś. Umówione cesarskie cięcie. Drżałam z niepokoju i z tego czy wszystko będzie w porządku. Podłączona do stu rurek słyszałam bicie swojego serca. Powtarzałam tylko w głowie, by nic się mojej małej kruszynce nie stało. Łzy napływały same do oczu zanim jeszcze cokolwiek zaczęło się dziać. Wkrótce usłyszałam jego pierwszy płacz. 10 punktów. Mój aniołek, maluszek z mojego brzuszka, moje pierwsze dziecko było ze mną. Całe i najzdrowsze. Miałam je obok siebie. Wszystko poszło bez najmniejszych komplikacji. Tuliłam, całowałam przykładałam do piersi. Kochałam najmocniej na świecie, odganiałam posępne myśli i wiedziałam, że gdyby coś mu się stało zabrakłoby mi tchu z rozpaczy. Nie pogodziłabym się z kolejną stratą. Nic, absolutnie nic, nie zapowiadało, że będzie się coś dziać. Książkowo na trzeci dzień po CC mieliśmy wyjść ze szpitala. Jednak nas zatrzymano. Nic nie zwiastowało bradykardii. Położna zauważyła, że dzieje się coś nie tak. Buba został podłączony do sprzętu.  Do jednego jedynego urządzenia, które uratowało mu życie. Do jednego jedynego działającego urządzenia na cały oddział położniczy. Do urządzenia z serduszkiem WOŚP. - pisze Agnieszka 

Historia od p. Julii

Synek urodził się przez cesarskie cięcie w 31 tygodniu ciąży z powodu zakażenia wód płodowych. Po urodzeniu miał problemy z oddychaniem, najgorsze było to, że jego organizm nie był w stanie utrzymać stałej temperatury ciała, niestety bardzo szybko ona spadła poniżej normy i po urodzeniu trafił od razu do inkubatora WOŚP. Leżał w nim jakieś półtora tygodnia po tym czasie zaczęto go wyjmować aż się wszystko unormowało. Obecnie Michał ma 7 lat i jest w pełni zdrowym i szczęśliwym dzieckiem. Wszystko zawdzięczam Panu Jurkowi i fundacji, który zakupił sprzęt. W takich momentach jak dziecko tak leży w szpitalu pod aparaturą i w inkubatorze nasuwają się różne myśli, nie wiadomo co będzie z maleństwem za godzinę, żadne słowa nie są w stanie podziękować temu człowiekowi za to dobro - mówi pani Julia


Historia od p. Ksenii

Wiktoria korzystała ze sprzętu z powodu trudności z oddychaniem- córeczka miała rozprężane płucka, nie jadła, wiec była karmiona przez nosek, w drugiej dobie życia wdał się w dodatku stan zapalny. Leżała w inkubatorze i pod monitorem oddechu.  Od początku ciąże znosiłam źle, ale tu nie o tym. W 37 tygodniu ciąży miałam kontrole, był dokładnie 14.06.2018 r. Pani doktor zauważyła, ze córka bardzo mało urosła, więc miałam przyjść znowu za tydzień. Z powodu nadciśnienia ciążowego przyjmowałam leki. Pani doktor kazała mi je nadal pilnować i jeżeli będzie wyższe niż 150/100, zgłosić się na izbę. Dzień później męczył mnie ból głowy, więc poszłam szybciej spać. Około północy obudził mnie straszny ból głowy po lewej stronie. Narzeczony szybko kazał mi zmierzyć ciśnienie i niestety było bardzo wysokie. Pojechaliśmy do szpitala, przyjęto mnie na oddział w celu zmniejszenia ciśnienie. Wykonano mi jednak dodatkowe badania, z których wynikało, że łożysko robi się niewydolne i z tego powodu musimy wywołać poród (dlatego córeczka mało już rosła). Około 8:00 w sobotę podano mi oksytocynę i po dosyć ciężkim porodzie urodziłam córeczkę o 16:50, 16.06.2018 r. Dostaliśmy ją tylko na chwilkę, zabrali ją na ważenie, mierzenie i badania ogólne.Ważyła 2680g, mierzyła 50cm i na początku dostała 9 punktów w skali Apgar. Kiedy przynieśli nam ją, jeszcze na porodówce, pani doktor usłyszała, że córka przy oddychaniu „mruczy”. Powiedziała, że to zły znak i ją zabrali. Na oddział pojechałam bez niej. W końcu przyszli lekarze, dowiedzieliśmy się, ze córeczka leży na oddziale patologii noworodka, w inkubatorze, że rozprężają jej płucka, bo ma problem z oddychaniem.Nie potrafiła sama jeść, więc karmiono ją przez sondę w nosku. Kiedy do niej poszliśmy zobaczyliśmy jak leży w ciemnym pokoju, sama, w inkubatorze, z rurkami w nosku i diodami na główce, cała była w całym tym sprzęcie, miała czujnik na stópce. Było słychać tylko pikanie całego sprzętu. Kiedy tak siedziałam, zobaczyłam, ze inkubator i jeszcze jedno urządzenie były właśnie z logiem WOŚP. Zawsze wspierałam fundacje, ale wtedy zrobiło mi się aż gorąco. Pomyślałam wtedy, że możliwe, że nie miałaby takiej szansy jaką ma, gdyby nie pan Owsiak i cały WOŚP. W drugiej dobie Wiktoria dostała jeszcze stanu zapalnego. Ani lekarze ani my nie widzieliśmy dlaczego tak się dzieje. Podano małej leki i po prostu czekaliśmy. Jej stan na szczęście szybko zaczął się poprawiać, na koniec 3 doby w końcu mogłam ją przytulić i wiem, że nie stałoby się to tak szybko, gdyby nie uzyskała takiej opieki i takiego sprzętu. Dzięki temu mogłam zabrać ją do domu. Na pewno jej kiedyś o tym opowiem. I jestem pewna, że i ona i my będziemy grali do końca świata i jeden dzień dłużej. Nasza historia może nie wydaje się jakoś bardzo poruszająca, ale pamiętam, jak wtedy ją zobaczyłam, taką małą i bezbronna pod tymi wszystkimi maszynami. Łzy same leciały, bo lekarze nie wiedzieli co z nią będzie. A my po prostu wierzyliśmy tak mocno jak ja wierze w cała idee WOŚP - wspomina Ksenia



 Pokazałam wam jak inni ludzie pokazują swoje historie z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy 

Do następnego 
Marysia

Komentarze